Tym razem przenosimy się do miejscowości Chulilla we wschodniej Hiszpanii. Jest to przepiękny rejon wspinaczkowy, w którym można znaleźć drogi o wycenach 4b – 8c+ w skali francuskiej. Rejon obfituje w drogi wspinaczkowe z tzw. tufami, czyli takimi podłużnymi wypustkami jak na zdjęciu poniżej, które urozmaicają ściany kanionu w dodatkowe stopnie i chwyty.

Niewątpliwie te formy skalne zapewniają wspinaczom wrażenia wspinania się w trójwymiarze, można czasem oprzeć plecki albo objąć nogami taką tufę (koledzy z Wielkiej Brytani po ukończeniu drogi namiętnie obejmowali tufy nogami mając na ustach słowa ‘F**king phenomenal route, bro!’).
Jak nasi wspinacze radzili sobie w ‘tufowym’ rejonie?
Nie mylić tufy z nogą Kobiego! 😉
W sektorach z trudniejszymi drogami wspinaczkowymi (ósemkowymi) zabłąkany spacerowicz może czuć się nieco niekomfortowo słysząc odgłosy odpadających od ściany, ale w dalszym ciągu nie poddających się wspinaczy, którzy łoją A muerte na hiszpańskiej ścianie.
Osoby, które nie uprawiają wspinaczki skalnej tylko preferują rozrywkę z nieco mniejszą ilością adrenaliny też znajdą coś dla siebie. W Chulilla zostały wytyczone szlaki turystyczne z ciekawymi widokami. Poniżej znajdziecie mapkę, która może pomóc w planowaniu trasy turystycznej:
Trasy obfitują we wspaniałe widoki urozmaicone skalnymi ścianami kanionu oraz typową roślinnością występującą w krajach śródziemnomorskich – często można spotkać na szlaku olbrzymiego kaktusa lub agawę.
Szlak czerwony poprowadzony wzdłuż rzeki Turia (Ruta de los Pantaneros) okazał się bardzo tłoczny w porównaniu do pozostałych. W dwóch miejscach na tym szlaku znajdują się dwa mosty wiszące, co okazuje się sporą atrakcją dla turystów – każdy chce siebie na nich uwiecznić, co generuje korki na trasie. Korzystając z okazji, że w pewnym momencie było całkiem pusto, ja również zrobiłam sobie zdjęcie 😉
Co można robić w dniu restowym? Jeśli ktoś jest fanem odwiedzania pobliskich miejskich aglomeracji, to na pierwszy plan wskakuje Walencja położona około 60 km od miejscowości Chulilla. Jeśli ktoś preferuje dalszy kontakt z naturą, to polecamy spacer wytyczonymi szlakami w okolicach kanionu. Pierwszego dnia restowego wybraliśmy opcję numer jeden – odwiedziliśmy Walencję. Głównym punktem programu były odwiedziny w największym oceanarium w Europie – L’Oceanogràfic w Miasteczku Sztuki i Nauki. Ciekawe okazy zwierząt, które mieliśmy okazję zobaczyć możecie obejrzeć na nagraniu z całego wyjazdu.
A propos resta – jest coś też dla fanów leniuchowania w słońcu – plaża w Walencji zachęca do poleżenia na rozgrzanym piasku i wymoczenia się w rześkiej wodzie.

Teraz pora na jedzenie! Będąc w Hiszpanii na pewno warto skosztować lokalnych przysmaków. Numerem jeden jest na pewno chorizo, czyli coś w stylu salami przyprawionego słodką wędzoną papryką. Ten przysmak kuchni hiszpańskiej ewidentnie przypadł do gustu dzikiej zwierzynie, która w środku nocy wytargała naszą torbę z jedzeniem z przedsionka namiotu i zaczęła się dobierać do tych smakołyków. Na szczęście po naszej interwencji walka o jedzenie zakończyła się dla nas sukcesem i odzyskaliśmy torbę z naszymi zapasami 😉
Hiszpania, 20°C, słońce – te słowa kojarzą się z gorącymi wakacjami spędzonymi w krótkich spodenkach i podkoszulku. Nic bardziej mylnego! Miasto Walencja jak najbardziej daje nam możliwość ogrzania się w przyjemnym hiszpańskim słońcu, natomiast w Chulilla sytuacja nie wygląda tak kolorowo. Kanion jest miejscem gdzie wiatry są silniejsze niż w otaczających go rejonach. Powoduje to, że temperatura odczuwalna jest niższa niż ta, którą podają prognozy pogody lub pokazuje termometr. Dlatego na taki wyjazd warto się dobrze przygotować i zabrać kurtkę puchową oraz softshell, który ochroni nas przed wiatrem.

10 dni w hiszpańskim krzonie spędziliśmy w milion-gwiazdkowym hotelu, którego opis znajdziecie tutaj: Namiot Quechua Quick Hiker.
W zakładce “Przydatne info” opisaliśmy wskazówki praktyczne dotyczące dojazdu oraz pobytu w rejonie Chulilla